niedziela, 31 stycznia 2010

Heroiczność cnót Kalwina

Kim był Jan Kalwin? W historii Kościoła żadna chyba osoba nie wywołuje tak silnych kontrowersji jak spokojny, pracowity, pokorny i do bólu konsekwentny Kalwin. Człowiek o żelaznej woli, przenikliwym umyśle, świetny organizator, ascetyk, jeden z największych umysłów XVI wieku – a niewątpliwie największy pozytywny charakter tamtej epoki – największy chrześcijanin tego wieku.

Bardzo mało o sobie pisał – i w zasadzie jedyne jego świadectwo nawrócenia znajdziemy w sławnej odpowiedzi Kalwina na list kardynała Sadoleta (1539 r.). Przyjrzyjmy się najpierw świadectwu Kalwina. Oto jak wspomina on swoje doświadczenia duchowe w Kościele rzymskim:

… wiarę chrześcijańską wyznawałem od dzieciństwa tak, jak mnie wychowano. Z początku wierzyłem wyłącznie na podstawie tego, co wówczas powszechnie uznawano.

Szczerze więc wyznaje, że z początku wierzył tak, jak słyszał w Kościele rzymskim. Co jest normalne i co każdy z nas doświadczył. Jednak wiara dziecięca winna wzrastać. Kiedy Kalwin dorastał – czy dorastał także w poznaniu woli Bożej? Co pisze on o Słowie Bożym?

Słowo, które powinno oświecać cały lud Boży niczym lampa, było przed nami zakryte i prawie odebrane nam. Aby czasem ktoś nie zapragnął większego poznania wpajano wszystkim, że lepiej jest, gdy garstka upoważnionych bada zakrytą filozofię niebieską, by pozostali mogli się ich radzić niczym wyroczni. Nauczano, że najwyższym stopniem poznania jakie przystoi plebejuszom jest poddanie się w posłuszeństwo Kościołowi.

Tak samo i dzisiaj się uczy – posłuszeństwo Kościołowi rzymskiemu. A co Kościół rzymski wtedy nakazywał? No cóż, kto zna historię Kościoła to wie, że to były czasy nieco barbarzyńskie, a nabożeństwa i Msze to były raczej widowiska – w najlepszym razie niezrozumiałe dla 90% wiernych, a często i śmieszne, ponieważ zza kazalnicy płynęły baśnie, bajania – słowem trudne dzisiaj do uwierzenia bzdurne wywody i plotki. Pomijając jednak te drażliwe fakty przyjrzyjmy się co o tych zasadach religii katolickiej pisze Kalwin.

Podstawowe zasady, jakich mnie nauczono 
- nie dały mi właściwego poznania co do autentycznego uwielbiania Boskiego Majestatu; 
- nie utorowały mi drogi do pewnej nadziei zbawienia, 
- nie wyszkoliły mnie odpowiednio do obowiązków życia chrześcijańskiego.

No cóż – surowe oskarżenie, ale zgodne z prawdą. O co oskarża Kościół rzymski? O niewłaściwą i niedostateczną katechizację – zupełne nieprzygotowanie do życia z Bogiem. Kalwin słusznie zauważa, że Kościół rzymski nauczył go, że należy uwielbiać Boga – jednak ta nauka nie doprowadziła go do właściwego poznania i właściwej relacji z Bogiem. oto co pisze reformator:

Jednak potknąłem się na samym progu, gdyż zupełnie nie wiedziałem jak mam prawdziwie uwielbiać Boga. … Oczekiwałem przyszłego zmartwychwstania, jednak nienawidziłem samej myśli o nim, gdyż wydawało mi się ono najstraszniejszą rzeczą.' 

Nauka o Bogu i konieczności uwielbiania Boga doprowadziła Kalwina do kryzysu sumienia – nie doprowadziła go ona do pojednania z Bogiem. Czy Kalwin był odosobnionym przypadkiem? Oczywiście, że nie. Wielu ludzi to samo przechodziło. Reformator pisze dalej: '

Nie byłem jedyną osobą, którą przepełniało to odczucie – uczucie to wynikało z nauki, jaką wówczas chrześcijańscy nauczyciele zgodnie wykładali ludowi.

I tutaj powoli się zbliżamy do sedna świadectwa Kalwina.

''Wprawdzie mówili o Bożym miłosierdziu wobec ludzi, jednak zastrzegali je tylko dla ludzi tego godnych. Ponadto nauczali, że godności tej można dostąpić przez sprawiedliwości z uczynków, z czego wynikało, że okazujesz łaskę tylko temu, kto pojednał się z Bogiem dobrymi uczynkami. Nie ukrywali faktu, że jesteśmy żałosnymi grzesznikami, często upadamy z powodu słabości ciała i dlatego rzeczą słuszną jest, by Boże miłosierdzie było wspólną dla wszystkich przystanią zbawienia. Jednak wskazywali nam, że uzyskać je możemy zadośćuczynieniem za swe przewinienia.

Takie zadośćuczynienie nam nakazywali:

- po pierwsze, wyspowiadawszy się kapłanowi z wszystkich grzechów, pokornie prosić o przebaczenie i rozgrzeszenie;
- po drugie, czynieniem dobra wymazać z pamięci Boga nasze grzeszne postępowanie; 
- na koniec, aby uzupełnić niedostatki, mieliśmy mnożyć ofiary i uroczyste pokuty. 

Mówili nam jak straszna jest Boża obecność, ponieważ Bóg jest surowym sędzią i bezwzględnym mścicielem nieprawości. Dlatego nakazywali nam przede wszystkim uciekać się do świętych, gdyż dzięki ich wstawiennictwu Bóg staje się dla nas litościwy i łaskawy.

Chociaż wykonywałem wszystkie nakazane przez nich rzeczy, to jednak nadal, mimo doświadczania pewnych okresów uspokojenia, daleko mi było do prawdziwego pokoju sumienia. Kiedy wejrzałem w siebie lub wznosiłem myśli ku Bogu, zawsze ogarniał mnie straszliwy lęk – lęk, od którego nie mogły mnie uwolnić żadne praktyki pokutne ani zadośćuczynienia. Im wnikliwiej badałem siebie, tym ostrzej kłuło mnie sumienie, aż w końcu zostało mi tylko oszukiwanie samego siebie udawaniem nieświadomości.''

Właśnie do takiego stanu doprowadziła Kalwina nauka w Kościele rzymskim – biernego otępienia i beznadziei duchowej. Podobne doświadczenia przeżywał Luter, a także wielu innych mężów Bożych – John Bunyan, i inni. Jest to dochodzenie do kryzysu wiary z którego wyprowadza Bóg poprzez swoje Słowo i zapewnienie zbawienia. Aby jednak tego doświadczyć, wierzący musi usłyszeć zwiastowaną naukę o usprawiedliwieniu z wiary. Ponieważ Kościół rzymski głosił i głosi usprawiedliwienie z uczynków, pokoju sumienia Kalwin zdobyć nie mógł na tej drodze. Jak to się stało, że Kalwin wybrał naukę ewangelicką? O tym w następnym odcinku.

Pius XII i eksterminacja polskich katolików podczas II wojny.

Ktoś gdzieś kiedyś powiedział, że przeszłość jest nieprzewidywalna. Patrząc z perspektywy historycznej na działalność Piusa XII i los polskich katolików podczas II Wojny Światowej, a także na ostatnie pospieszne działania Watykanu zmierzające do kanonizacji Piusa XII o i to na kilka lat przed planowanym w 2014 roku otwarciem archiwów watykańskich z najważniejszego okresu jego pontyfikatu (1939-1958), nie sposób gorzko się uśmiechnąć.

Dlaczego? A to dlatego, że eksterminacja polskich katolików w latach 1939-1942 była rzeczą niespotykaną w historii Kościoła katolickiego. Cały świat wie, że Niemcy planowali eksterminację Żydów i w dużym stopniu ją zrealizowali. Jednak obecnie mało kto wie, że Niemcy planowali także eksterminację Polaków. Himmler i jego kohorta już w X 1939 roku kreślili te plany i … realizowali je.

W styczniu 1940 Radio Watykańskie podało, że Żydzi i Polacy są izolowani od siebie zamykani w hermetycznie strzeżonych strefach, w których są skazani na głód, podczas gdy polskie zboże wysyłano do Niemiec. Była to jednak ostatnia, najsurowsza krytyka Niemiec (wprawdzie nie padło w tym komunikacie żadne słowo identyfikujące prześladowców, ale było oczywiste, że to Niemcy) przez radio Watykan. Potem sprawa nagle ucichła. Ani Radio Watykańskie ani L'Osservatore Romano nie poruszało więcej tej tematyki, a polscy katolicy zostali pozostawieni sami sobie – osamotnieni, odizolowani.

Dlaczego? Otóż kilka dni po wyemitowaniu tej audycji niemiecki ambasador w Chile poprosił nuncjusza papieskiego o zaprzestanie nadawania tych "audycji Hlonda" (sic!) o ciężkich warunkach w jakich żyją polscy katolicy. Kilka dni później kardynał Maglione odpowiedział nuncjuszowi, że Watykan skłonny jest zaprzestać takich audycji aby nie pogarszać sprawy katolików w Polsce.

Kiedy w październiku 1940 roku zmarł w obozie koncentracyjnym biskup Leon Wetmański, L'Osservatore Romano zamieściło krótką notkę o jego śmierci, nie wspominając w ogóle, że biskup zmarł w obozie koncentracyjnym (sic!).

Niemcy zakazali Polakom-katolikom przystępować a to do komunii a to do spowiedzi, msze mogły się odbywać w niedziele tylko pomiędzy godziną 9 a 10, wiele kościołów zamknięto i zamieniono w magazyny, etc. Jak w jakieś niedziele można się było spowiadać, to nie można było jednocześnie przystępować do komunii etc. Nawet polscy volksdeutsche domagali się reakcji papieża Piusa XII.

Ironią losu jest to, że nawet gestapowcy w rozmowach z volksdeustchami wyrażali swoje zdziwienie, że papież Pius XII milczy w sprawie prześladowania i eksterminacji polskich katolików.

Niemieccy katolicy deportowali bądź uwięzili 39 polskich biskupów z terenów wcielonych do Rzeszy, i tylko do samego Dachau wywieziono około 2.800 polskich księży, z których niewielu przetrwało. Ogólnie straty polskiego duchowieństwa Kościoła rzymskokatolickiego podczas II wojny kształtują się na poziomie 20%. Co ciekawe, do 1942 roku w Oświęcimiu (KZ Auschwitz) było wiezionych więcej polskich katolików, niż Żydów.

Jak pisze historyk Michael Phayer (http://www.thefreelibrary.com/'Et+Papa+tacet'%3a+the+genocide+of+Polish+Catholics-a0131753946), prześladowanie polskich katolików do 1942 roku było jednym z najkrwawszych prześladowań w historii Kościoła rzymskokatolickiego.

Zrozpaczeni katolicy polscy zwracali się do Piusa XII z błaganiem, by potępił te zbrodnie i ludobójstwo Polaków. Pius XII zawsze odmawiał. W 1942 roku ówczesny biskup krakowski Adam Sapieha napisał list do papieża, w którym opisał tragiczną sytuację polskich katolików, jako "ekstremalnie tragiczną". Napisał, że pozbawiono nas (Polaków) wszelkich praw człowieka, że narażeni jesteśmy na okrucieństwa popełniane przez tych, którzy wyzbyli się ludzkich odruchów, że żyjemy w nieustannym, okropnym strachu. Sapieha nawet ostrzegł papieża, że wierni tracą zaufanie i szacunek dla Jego Świątobliwości za to, że nie potępił tych zbrodni.

Praktycznie co miesiąc polscy hierarchowie słali do Watykanu takie listy. Pius odpowiadał w kurii na te prośby stwierdzeniem, że lęka się, iż potępienie może tylko pogorszyć sprawę. Polacy z kolei odpowiadali, że nie może być gorzej – na co Pius odpowiedział, że udziałem Polski jest cierpienie na chwałę Boga.

Najsurowsze listy do Piusa XII skierował we wrześniu 1942 roku biskup włocławki na wygnaniu – Karol Radoński. Wyliczył w nich zbrodnie popełniane przez Niemców na Polakach, a potem dodał stwierdzenie "et Papa tacet" (a papież milczy).

Była to ostatnia krytyka papieża przez polskie duchowieństwo, Pod koniec 1942 roku ton listów słanych do Watykanu przez polskich hierarchów uległ zmianie. Biskup katowicki (Adamski) napisał, że katolicy polscy są nadal wierni, a z kolei administrator apostolski Breitinger stwierdził, że Polacy zrozumieli, że milczenie papieża było "milczeniem heroicznym".

Wyczuwając zmianę nastroju w Polsce, papież odpowiedział listem, w którym pochwalił Polaków za "heroiczne milczenie".

List ten przyjęto w Polsce jako wielki sukces (sic!). Biskup Sapieha napisał do Watykanu, że Polacy nigdy nie zapomną tych szlachetnych i świętych słów papieża.

Skąd taka zmiana nastrojów w Polsce? Co się stało pomiędzy wrześniem 1942 roku a styczniem 1943 roku?

Dwie rzeczy. Pierwsza z nich to klęska Niemców pod Stalingradem. A druga – bardziej prozaiczna – większość Żydów w Polsce już wymordowano, a Niemcy potrzebowali na gwałt robotników. Stąd zmiana nastawienia wobec Polaków. Czysty pragmatyzm.

No ale cóż… Dla tych, co twierdzą inaczej, polecam wspomnienia polskich dyplomatów i urzędników z Gdanska, których Niemcy w pierwszych dniach wojny uwięzili i katowali przez kilka dni. Wypuścili ich tylko dlatego, że Polacy wzięli w Warszawie niemieckich urzędników jako zakładników. Gdyby nie to, wielu naszych działaczy by zginęło.

Podsumowując: HISTORIA JEST NIEPRZEWIDYWALNA. Zwłaszcza historia Kościoła rzymskokatolickiego.

Opracowano na podstawie Michael Phayer, The Catholic Church and the Holocaust, 1930-1965.

Kalwin i Servet - finał tragedii

16 lutego 1553 roku mieszkaniec Genewy oraz bliski przyjaciel Kalwina G. Trie napisał do swego kuzyna we Vienne list, w którym stwierdził, że mieszkający tam doktor Villeneuve to nikt inny, jak Miguel Servet. Stwierdzenie to doszło do uszu władz kościelnych i od razu rozpoczęto proces przeciwko Servetowi.

5 i 6 kwietnia 1553 roku Servet był przesłuchiwany przez inkwizytora Mateusza Ory. W jego obecności Servet przysiągł na ewangelię, że nie jest Servetem i że nie napisał niczego poza dziełami medycznymi oraz geograficznymi i że się poddaje świętej Matce Kościołowi katolickiemu, od którego nigdy nie zamierza odstąpić.

Kiedy 6 IV pokazano mu jego listy do Kalwina, wówczas z płaczem przyznał, że są to jego listy które 25 lat wcześniej wysłał z Niemiec do Kalwina, a dotyczyły one wydanej wtedy książki pewnego heretyka Serveta, który pochodził z nieznanego mu regionu w Hiszpanii.

W tych listach Kalwin podejrzewał, że to ja jestem Servet – mówił przed inkwizytorem – czemu zaprzeczałem, aż w końcu udawałem Serveta aby kontynuować dyskusję z Kalwinem. Z czasem jednak poróżniliśmy się z Kalwinem i przerwaliśmy tę korespondencję 10 lat temu.

Następnie Servet uroczyście przysiągł przed Bogiem i sędziami, że nie ma najmniejszego zamiaru poruszać dogmatyki, ani nauczać niczego, co byłoby sprzeczne z nauką Kościoła katolickiego i religii chrześcijańskiej. Te same kłamstwa powtarzał kiedy przedstawiono mu inne listy.

Servet był w areszcie domowym, jednak poprzez służącego szybko pożyczył 300 koron od przeora klasztoru św. Piotra i 7 IV o godz. 4 rano przez ogród (pożyczył od strażnika klucz do ogrodu pod pozorem pójścia za potrzebą). O ucieczce Serveta zorientowano się dopiero po 2 godzinach. Zamknięto bramy etc. Na próżno – uciekł.

Inkwizycja zebrała wystarczające dowody na to, że "Restitutio" wydrukowano we Vienne. W dniu 17 czerwca 1553 roku sąd świecki we Vienne – nie czekając na wyrok inkwizycji (który w takich wypadkach wydawano dopiero po upływie 6 miesięcy), uznał Serveta winnym:

- głoszenia nauk heretyckich,

- naruszenia zarządzeń króla,

- ucieczki z więzienia królewskiego,

i skazał na karę

- grzywny w wysokości 1000 liwrów (na rzecz króla),

- przewiezienie Serveta i jego ksiąg głównymi ulicami miasta na miejsce kaźni,

- spalenie żywcem na wolnym ogniu.

W tym samym dniu spalono kukłę Serveta oraz pięć beli jego księgi Restitutio, które znaleziono w Lyonie i odesłano z powrotem do Vienne. Mienie i ruchomości Serveta skonfiskowano i oszacowano na 4.000 koron. Król przekazał ten majątek przewodniczącemu trybunału świeckiego. Z kolei trybunał inkwizycji we Vienne wydał wyrok potępienia na Serveta dopiero 23 XII 1553 roku, a więc 2 miesiące po jego egzekucji w Genewie.

W połowie lipca 1553 roku Servet przybył pieszo do Genewy i zatrzymał się w małej gospodzie Auberge de la Rose. Nosił złoty łańcuch i złote pierścienie, co zwróciło uwagę innych. Zapytano go czy jest żonaty, na co Servet odparł, że i bez żeniaczki można mieć dosyć kobiet. Ta odpowiedź wzbudziła podejrzenia o jego niemoralność, ale nie podejmowano jeszcze żadnych dalszych działań.

Servet przebywał w gospodzie około miesiąca i zamierzał wyruszyć do Zürychu. Poprosił nawet gospodzkiego o wynajęcie łodzi do przeprawy przez jezioro. Jednak przed wyjazdem udał się na niedzielne nabożeństwo. Było to 13 sierpnia 1553 roku. Kalwin rozpoznał go i po nabożeństwie Servet został aresztowany w imieniu Rady Genewy przez policję miejską.

15 sierpnia rozpoczął się proces. Servet nie udawał już kogoś innego, ale oskarżył na procesie Kalwina o spowodowanie jego prześladowań we Vienne (sic!).

Akt oskarżenia Serveta (sporządzony przez samego Kalwina) zawierał 38 zarzutów, zawierających twierdzenia wyjęte z dzieł Serveta – głównie "Restitutio christiane religionis". Główne zarzuty dotyczyły jego bluźnierstw przeciwko Trójcy Świętej, osobie Chrystusa oraz przeciwko chrztowi niemowląt.

Servet bronił się udzielając wymijających odpowiedzi. Twierdził, że wierzy w trójjedyność, ale inaczej rozumie pojęcie osoby i odwoływał się do pierwszych uczniów apostołów i nauczycieli/doktorów Kościoła. Początkowo zaprzeczał, że nazwał Trójcę Świętą trzema diabłami oraz Cerberem, lecz później zmienił front.

Przyznał się, że Trójcę Świętą nazywał w swoich pismach "Cerberem"; "mrzonką Augustyna", "trzema diabłami" etc., zaś trynitarian "ateistami". Bronił swoich opinii twierdzeniem, że odnosiły się one nie do Prawdziwej Trójcy, w którą ponoć sam wierzy, ale do fałszywej trójcy w jaką wierzyli jego przeciwnicy. Mówił też, że najstarsi nauczyciele chrześcijańscy – przed Pierwszym Soborem w Nicei, nie nauczali o Trójcy Świętej i w ogóle nie używali tego terminu.

W dniach 17 i 21 sierpnia 1553 Kalwin stawił sie przed sądem osobiście i oskarżał Serveta. Ten na swoje poparcie cytował opinie Ignacego, Polikarpa, Klemensa Rzymskiego, Ireneusza, Tertuliana i Klemensa Aleksandryjskiego. Oczywiście nie dorównywał Kalwinowi co do uczoności i mądrości i Kalwin łatwo zbił twierdzenia Serveta cytatami z Justyna Męczennika, Tertuliana i Orygenesa.

Podczas dyskusji o związku pomiędzy istotą Boga a istotą stworzeń Servet stwierdził, że "wszystkie stworzenia mają istotę Boga i że Bóg jest we wszystkim". Kalwin zapytał go: "A więc, nieszczęsny człowieku, jeśli ktoś uderzy nogą w chodnik i powie, że depcze twojego Boga, t o nie przeraziłoby cię to, że niebiański Majestat jest tak znieważany?" Na co Servet odparł: "Nie wątpię, że ta ława i ta szafa, a także każda rzecz, którą mi pokażecie, mają istotę Boga." Kiedy odpowiedziano mu, że w takim razie istota Boga musi być w diable, Servet wybuchnął śmiechem i odparł: "Czy możecie w to wątpić? Uważam za ogólną prawdę to, że wszystko jest nieodłączną częścią Boga, i że istotą wszechrzeczy jest Jego istota Ducha".

Pierwszy proces zakończył się bez wydania wyroku i sprawę przekazano do prokuratora generalnego Genewy – Claude Rigot. Servet był ponownie przesłuchiwany i postawiono mu 30 nowych zarzutów, dotyczących bardziej szkodliwości społecznej nauk Serveta.

31 sierpnia do Genewy przybył zarządca pałacu królewskiego we Vienne z kopią wyroku tamtejszego sądu przeciwko Servetowi i usilnie błagał Radę Genewy, aby odesłała Serveta do Vienne celem spalenia go zgodnie z wydanym już wyrokiem – tak jak spalono wcześniej jego kukłę i książki. Rada Genewy jednak odmówiła.

1 września odbywały się kolejne przesłuchania z udziałem Kalwina. Jednak Rada, nie wdając się w dyskusję, postanowiła, aby Kalwin napisał po łacinie wierne zestawienie błędów Serveta z jego ksiąg, następnie aby Servet napisał na to – także po łacinie – swoją obronę i uzasadnienie poglądów, na co miałby także odpowiedzieć Kalwin.

Następnie dokumenty te miały być przesłane do kościołów w Szwajcarii w celu zasięgnięcia ich opinii. W tym samym dniu Kalwin sporządził zestawienie 38 tez Serveta wraz z odniesieniami – ale bez własnych komentarzy.

2 września Servet napisał dość agresywną obronę swoich 38 tez zestawionych przez Kalwina z jego pism. Oskarżył w niej Kalwina o uprzedzenie w opracowywaniu artykułów wiary na modłę doktorów paryskiej Sorbony, bez podpierania się Pismem Św. Nazwał Kalwina uczniem Szymona Maga, przestępczym oskarżycielem i mordercą. Wyśmiał Kalwina za to, że uważa się za prawowiernego sługę Kościoła oraz stwierdził, że Kalwin albo go nie zrozumiał, albo sprytnie przekręcił sens jego tez. Na swoje poparcie podał cytaty z Tertuliana, Ireneusza i pseudo-Klemensa.

Kalwin odpowiedział na to w ciągu 2 dni – opracowaniem liczącym 23 strony folio, podpisanym przez wszystkich 14 pastorów Genewy. Zbił w nim cytaty Serveta innymi cytatami ojców Kościoła oraz fragmentami Słowa Bożego oraz solidnymi argumentami. Opracowanie to kończyło się oskarżeniem Serveta o to, że zamierza on "podważyć wszelką religię".

Te trzy dokumenty przedstawiono Małej Radzie w dniu 5 września 1553 roku.

W dniu 15 września Servet skierował do Rady Miasta petycję, w której zaatakował Kalwina jako swojego prześladowcę, skarżył się na fatalne warunki w więzieniu oraz brak niezbędnego odzienia, domagał się adwokata oraz przeniesienia procesu do Wielkiej Rady Dwustu.

Tego samego dnia Mała Rada nie zgodziła się na przeniesienie procesu do Rady Dwustu, jednak nakazała zadośćuczynić żądaniu Serveta w sprawie odzieży i przesłała mu te trzy dokumenty z pozwoleniem dopisania ostatniej odpowiedzi na argumentację kalwina. Servet natychmiast zabrał się do odparcia argumentacji Kalwina – pisząc swoje uwagi na marginesie memoriału Kalwina podpisanego przez pastorów Genewy. Uwagi te są pełne najgorszych bluzgów i czyta się je jak wynurzenia szaleńca.

Servet wielokrotnie nazywa w nich Kalwina kłamcą, uzurpatorem, nędznikiem (nebulo pessimus), obłudnikiem, uczniem Szymona Maga, etc. oto przykład:

Czy zaprzeczysz, że jesteś mordercą? Dowiodę tego na podstawie twoich czynów. Nie ośmielisz się zaprzeczyć, że jesteś Szymonem Magiem. Co do mnie, to jestem utwierdzony w tak dobrej sprawie, i nie boję się śmierci. … . Podajesz sofistyczne argumenty bez [odwoływania się do] Pisma św. … . Nie rozumiesz tego, co mówisz. Wyjesz niczym ślepic na pustyni …. Kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz, ty ciemny oszczerco …. Kiedy prześladujesz na śmierć jest w tobie szaleństwo … . by cała twoja magia nadal pozostała w łonie twojej matki … . Żałuję, że nie jestem wolny, gdyż mógłbym wtedy sporządzić zestawienie twoich błędów. Każdego, kto nie jest podobny do Szymona Maga, Kalwin uważa za pelagianina. Dlatego też Kalwin potępia wszystkich, którzy byli i są chrześcijanami – nawet apostołów, ich uczniów, starożytnych doktorów Kościoła i całą resztę. Nikt bowiem nie zniósł całkowicie wolnej woli, jak tylko Szymon Mag. Kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz, ty nędzniku.



Serwet kończy swoje popisy żądaniem, aby naukę Kalwina potraktowano głośnym okrzykiem dezaprobaty, a nie szukano na jej poparcie argumentacji czy opinii innych powag." Podpisał się jako ten, który ma Chrystusa za pewnego obrońcę.

W dniu 18 września Servet przesłał swoje uwagi Małej Radzie. Przekazano je Kalwinowi, ten jednak uznał za zbyteczne reagowanie na nie.

W ten sposób zakończono debatę pomiędzy Kalwinem a Servetem. Sprawa dalej miała się toczyć przed Kościołami Szwajcarii. 19 września Mała Rada skierowała sprawę Serveta do rozpatrzenia przez kościoły protestanckie Szwajcarii: w Bernie, Zürychu, Szafuzy i Bazylei.

Oficjalnym posłańcem Radu do tych kościołów był Jaquemoz Jernoz, który rozpoczął swoją misję dwa dni później. Przedstawiciele tych czterech kościołów trzymali od Rady Genewy list wraz z kopiami debaty pomiędzy Kalwinem a Servetem oraz egzemplarz głównego dzieła Serveta "Restitutio" a także egzemplarze dzieł Tertuliana i Ireneusza, do których głównie odwoływali się obaj dyskutanci.

Los Serveta zależał od opinii tych Kościołów i Servet sam to zaakceptował. 22 września skierował do Rady Genewy petycję o wszczęcie procesu przeciwko Kalwinowi i dołączył zestawienie artykułów, w kwestii których należałoby badać Kalwina. Swoje żądania uzasadniał następującymi argumentami:

- Kalwin zamierza "zniweczyć prawdę o Jezusie Chrystusie oraz naśladować nauki Szymona Maga wbrew naukom wszystkich doktorów Kościoła"

- Kalwina należy zgładzić jako maga, a jego mienie należy skonfiskować i przekazać Servetowi w ramach zadośćuczynienia za szkody, jakich doznał przez Kalwina.

Rada zignorowała tę petycję Serveta.

W dniu 18 października powrócił wysłaniec Rady z opiniami czterech kościołów Szwajcarii, które przetłumaczono na francuski i przekazano Radzie do zapoznania się z nimi. Opinie tych kościołów były jednogłośne – jednogłośnie potępiono nauki Serveta, a także jednogłośnie wyrażono szacunek i miłość do Kalwina i jego współpracowników. Rodzaj kary pozostawiono trybunałowi świeckiemu Genewy. Później Haller, pastor z Berna, napisał w liście do Bullingera z Zürichu, że gdyby Servet wpadł w ręce trybunału świeckiego w Bernie, to niewątpliwie skazano by go tam na stos.

26 października odbyło się posiedzenie Małej Rady w pełnym składzie – pod przewodnictwem Amy Perrina, nieprzejednanego wroga Kalwina. Obrady były burzliwe, Perrin nalegał na uniewinnienie Serveta, co w efekcie byłoby równoważne z wygnaniem Kalwina oraz trwałym zwycięstwem stronnictwa libertynów. Jednak większość Rady sprzeciwiła się temu i nie zgodziła się także na inną propozycję Perrina – na przekazanie sprawy Serveta Radzie Dwustu. Widząc taki obrót sprawy, Perrin wraz z kilkoma stronnikami libertynów opuścili miejsce obrad. Po ich odejściu Rada jednomyślnie ogłosiła wyrok – odrzucając nawet apel Kalwina o złagodzenie wyroku i zamianę stosu na ścięcie mieczem.

Sędziowie w wyroku zestawili przestępstwa Serveta – nazwanie Trójcy Świętej potworem o trzech głowach, bluźnierstwa przeciwko Jezusowi Chrystusowi, nazywanie chrztu niemowląt wynalazkiem diabła i magii, atakowanie wiary chrześcijańskiej, nazywanie wszystkich chrześcijan wierzących w Trójcę Świętą ateistami i czarnoksiężnikami, krnąbrne i przewrotne odrzucanie wszelkich argumentów przeciwko jego błędom, etc., po czym ogłoszono wyrok:


Skazujemy ciebie, Michale Servecie, na związanie. doprowadzenie do Champel, gdzie zostaniesz przywiązany do stosu i spalony żywcem wraz z twoją księgą – zarówno napisaną własnoręcznie jak i wydrukowaną, aż twoje ciało zamieni się w popiół. W ten sposób dokonasz swoich dni jako przykład dla innych, którzy by ośmielili się postępować podobnie.


Prokurator Rilliet, który opublikował oficjalne sprawozdanie z tego procesu dla potomności, był osobą nie żywiącą specjalnej sympatii wobec Kalwina. W sprawozdaniu tym napisał, że wyrok ten jest:

"wstrętny naszym sumieniom, jednak sprawiedliwy w świetle prawa".

Kiedy następnego dnia Servet usłyszał wyrok śmierci, był przerażony i zachowywał się jak szaleniec. Jęczał, wył i krzyczał po hiszpańsku "Miłosierdzia, miłosierdzia!" O godzinie siódmej rano odwiedził go w więzieniu Farel, który mu towarzyszył w tym dniu aż do końca, czyli do południa. Farel starał się przekonać Serveta o jego błędach. Servet żądał podania cytatu z Biblii, w którym Jezus jest nazwany wprost "Synem Bożym" przed przyjściem na ten świat. Farel podawał wersety biblijne, które nie zadowoliły Serveta. Następnie odbyło się ostatnie spotkanie z Kalwinem. Servet nie był już taki dumny i poprosił Kalwina o przebaczenie. Kalwin z kolei stwierdził, że nigdy nie kierował się wobec niego osobistą urazą. Powiedział:

Szesnaście lat temu w Paryżu dokładałem wszelkich starań, aby pozyskać cię dla naszego Pana. Wówczas ty odrzuciłeś światło. Nie przestałem napominać ciebie w listach, jednak to wszystko było daremne. Atakowałeś mnie sam nie wiem z jaką furią, a nie gniewem. Ale pomijam cała resztę tego, co dotyczy mnie. Pomyśl raczej o tym, by wołać o zmiłowanie do Boga, przeciwko któremu tak bluźniłeś.

Dodać należy, że w Paryżu Kalwin nawet w jednym wypadku naraził swoje życie, aby spotkać się z Servetem i wyjaśnić dręczące go kwestie teologiczne i rozwiać jego wątpliwości. Servet jednak nie przybył na umówione spotkanie i kontynuował swoje postępowanie zwodzenia i okłamywania.

Jednak ostatnia przemowa Kalwina nie wywarła na Servecie żadnego wrażenia, tak więc Kalwin opuścił Serveta – jak później powiedział – zgodnie z nakazem Apostoła Pawła w Liście do Tytusa (Tyt 3:10- 11):

A człowieka, który jest odszczepieńcem [heretykiem] po pierwszym i drugim upomnieniu unikaj, wiedząc, że jest przewrotny, grzeszy i sam na siebie wyrok wydaje.

Tak więc 27 X 1553 roku o godzinie 11 wyprowadzono Serveta z więzienia przed bramę ratusza Genewy, gdzie odczytano wydany na niego wyrok. Po usłyszeniu wyroku Servet upadł na kolana i zawołał: "Litości! Miecza, a nie ognia, abym nie zgubił swojej duszy w rozpaczy." Wołał też, że jeśli zgrzeszył, to przez niewiedzę.

Farel podniósł go i powiedział: "Wyznaj swoje przestępstwo, a Bóg zlituje się nad twą duszą". Servet na to odparł: "Nie jestem winien i nie zasłużyłem na śmierć". Następnie uderzył się w pierś, zawołał do Boga o przebaczenie, wyznał Chrystusa jako swego Zbawiciela i błagał Boga o wybaczenie swoim prześladowcom.

Po przybyciu na miejsce kaźni Servet został przywiązany do stosu łańcuchem, na głowę nałożono mu liście nasycone siarką, a do jego boku przywiązano jego księgę. Na widok płomieni Servet zawołał strasznym głosem po hiszpańsku "misericordias". W ostatnich chwilach swojego życia zawołał donośnie: "Jezusie Chrystusie, Synu wiecznego Boga, zmiłuj się nade mną!".

Kaźń zakończyła się kiedy zegar na wieży kościoła św. Piotra wybił dwunastą. Widzowie w ciszy rozeszli się do domów, zaś Farel powrócił od razu do Neuchâtel, nie żegnając się nawet z Kalwinem. Sprawa ta była zbyt bolesna, aby o niej rozmawiać.